*Holly's POV*
Usiadłam powoli na łóżku obleczonym w jasnofioletową pościel. Patrzyłam tępo w przestrzeń. Chłopak położył dłoń na mojej małej dłoni. Wzięłam szybko wdech i odsunęłam ją jak najszybciej się dało. Byłam przerażona. Nie panowałam nad swoimi odruchami. W moich oczach nagromadziły się łzy i spłynęły po moich policzkach.
- Możesz wziąć prysznic. Tam jest łazienka. - wskazał głową na drewniane drzwi
- Nie mam co potem ubrać. - szepnęłam
Podszedł do komody i wyciągnął czarną podkoszulkę. Wszystkie rzeczy, które tam leżały były starannie ułożone w kostkę. Ubranie położył obok mnie na łóżku, a sam usiadł na fotelu naprzeciwko mnie. Popatrzyłam w jego ciemnobrązowe oczy otoczone gęstym wachlarzem ciemnych rzęs, które mnie świdrowały. Nie mogłam przez to oddychać. Podpierając się o szafkę stanęłam o własnych siłach i skierowałam się do łazienki.
*flashback*
- Z pewnością twoim jedynym problemem jest brak owocowych żelków.
- A myślisz, że skąd ja je potem wytrzasnę w tej dziurze zabitej dechami? One mnie odstresowują. - wzięła ostatniego żelowego misia do ust - Chyba nie chcesz, żebym zaczęła histeryzować w dzikiej głuszy.
- Och, ależ skąd. - bąknęłam
Ally z pewnością nie należała do najnormalniejszych ludzi.
- Wiesz, chciałam cię tylko uświadomić, że do tej pory nie powiedziałaś mi gdzie mnie zabierasz. Ta niepewność sprawia, że się denerwuję. Skąd mam wiedzieć, że nie wywozisz mnie na pustynię, na której znajdują się tylko dzikie wężę pragnące pokosąć mnie swoimi zębami jadowymi. One chcą sprawić bym była martwa. A może nad jakieś jezioro? Chcesz żebym utonęła? Przecież wiesz, że nie umiem pływać! Dlaczego mi to robisz?
Popatrzyłam na nią rozbawiona, a gdy zobaczyłam jej wspaniałą grę aktorską zaczęłam śmiać się na cały głos.
- No to gdzie jedziemy? - spytała wreszcie normalnie
- Niespodzianka.
- Jeżeli w tej chwili mi nie powiesz - już nigdy nie będziesz mogła wyżreć całych moich zapasów z lodówki.
- Nie, to byłoby straszne! - zachichotałam
W domu nie miało być nas zaledwie kilka godzin. Ot taki babski popołudniowy wypad na uczczenie ostatniego dnia Ally w szkole. Wyszłyśmy z auta i stanęłyśmy w kolejce przed wejściem na halę. Koncert jakiegoś zespołu, na punkcie którego Ally doznawała spazmów radości.
- Boże, nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę! - piszczała i podskakiwała
Kolejny dowód, że jej mózg nie był rozwinięty tak jak powinien. Jej dziecinność była dla mnie odskocznią od mojego życia: zawsze poważnie, pod pełną kontrolą rodziców, aż do teraz. Wszystko się zmieni.
Piski nastolatek zwiększyły natężenie. Miałam wrażenie, że już dawno przekroczyłam śmiertelną dawkę decybeli. Ally przestała oddychać, musiałam trzepnąć ją porządnie w ramię, żeby wzięła oddech. Łzy szczęścia pojawiły się w jej oczach. W moim umyśle przemknęła myśl, że widzę ją poraz ostatni taką szczęśliwą. Potrząsnęłam głową, żeby odgonić ją od siebie jak najszybciej. Co za chora wyobraźnia.
Po koncercie poszłyśmy do kawiarni. Gdy zawiesiłyśmy nasze kurtki na oparciach krzeseł, Ally przytuliła mnie mocno.
- Kocham cię, jesteś najlepszą przyjaciółką. Nigdy nawet nie marzyłam, że mogłabym spotkać kogoś tak cudownego jak ty.
W dość jasnym pomieszczeniu zrobiło się jakieś zamieszanie, ale nie zwracałyśmy na to uwagi. Byłyśmy zbyt wzruszone swoimi wyznaniami. Nagle blond dziewczyna drgnęła i zaczęrpnęła łapczywie powietrza. W jej oczach zobaczyłam coś czego nigdy nie widziałam. Przerażenie.
Zdałam sobie sprawę, że sekundę temu usłyszałam jakiś huk. Ciało Ally wysunęło się z moich ramion i spadło na ziemię. Na jej jasnozielonej bluzce zobaczyłam krew.
- Powiedziałem "wszyscy na ziemię". Coś nie dotarło? - spytał ostro stojący naprzeciw mnie mężczyzna z rewolwerem w dłoniach
Stałam jak sparaliżowana. Gdzieś za jego obrzydliwą twarzą w lustrze odbijały się moje brązowe, szeroko otworzone oczy ze strachu.
Usiadłam powoli na łóżku obleczonym w jasnofioletową pościel. Patrzyłam tępo w przestrzeń. Chłopak położył dłoń na mojej małej dłoni. Wzięłam szybko wdech i odsunęłam ją jak najszybciej się dało. Byłam przerażona. Nie panowałam nad swoimi odruchami. W moich oczach nagromadziły się łzy i spłynęły po moich policzkach.
- Możesz wziąć prysznic. Tam jest łazienka. - wskazał głową na drewniane drzwi
- Nie mam co potem ubrać. - szepnęłam
Podszedł do komody i wyciągnął czarną podkoszulkę. Wszystkie rzeczy, które tam leżały były starannie ułożone w kostkę. Ubranie położył obok mnie na łóżku, a sam usiadł na fotelu naprzeciwko mnie. Popatrzyłam w jego ciemnobrązowe oczy otoczone gęstym wachlarzem ciemnych rzęs, które mnie świdrowały. Nie mogłam przez to oddychać. Podpierając się o szafkę stanęłam o własnych siłach i skierowałam się do łazienki.
*flashback*
- Z pewnością twoim jedynym problemem jest brak owocowych żelków.
- A myślisz, że skąd ja je potem wytrzasnę w tej dziurze zabitej dechami? One mnie odstresowują. - wzięła ostatniego żelowego misia do ust - Chyba nie chcesz, żebym zaczęła histeryzować w dzikiej głuszy.
- Och, ależ skąd. - bąknęłam
Ally z pewnością nie należała do najnormalniejszych ludzi.
- Wiesz, chciałam cię tylko uświadomić, że do tej pory nie powiedziałaś mi gdzie mnie zabierasz. Ta niepewność sprawia, że się denerwuję. Skąd mam wiedzieć, że nie wywozisz mnie na pustynię, na której znajdują się tylko dzikie wężę pragnące pokosąć mnie swoimi zębami jadowymi. One chcą sprawić bym była martwa. A może nad jakieś jezioro? Chcesz żebym utonęła? Przecież wiesz, że nie umiem pływać! Dlaczego mi to robisz?
Popatrzyłam na nią rozbawiona, a gdy zobaczyłam jej wspaniałą grę aktorską zaczęłam śmiać się na cały głos.
- No to gdzie jedziemy? - spytała wreszcie normalnie
- Niespodzianka.
- Jeżeli w tej chwili mi nie powiesz - już nigdy nie będziesz mogła wyżreć całych moich zapasów z lodówki.
- Nie, to byłoby straszne! - zachichotałam
W domu nie miało być nas zaledwie kilka godzin. Ot taki babski popołudniowy wypad na uczczenie ostatniego dnia Ally w szkole. Wyszłyśmy z auta i stanęłyśmy w kolejce przed wejściem na halę. Koncert jakiegoś zespołu, na punkcie którego Ally doznawała spazmów radości.
- Boże, nie wierzę. Nie wierzę. Nie wierzę! - piszczała i podskakiwała
Kolejny dowód, że jej mózg nie był rozwinięty tak jak powinien. Jej dziecinność była dla mnie odskocznią od mojego życia: zawsze poważnie, pod pełną kontrolą rodziców, aż do teraz. Wszystko się zmieni.
Piski nastolatek zwiększyły natężenie. Miałam wrażenie, że już dawno przekroczyłam śmiertelną dawkę decybeli. Ally przestała oddychać, musiałam trzepnąć ją porządnie w ramię, żeby wzięła oddech. Łzy szczęścia pojawiły się w jej oczach. W moim umyśle przemknęła myśl, że widzę ją poraz ostatni taką szczęśliwą. Potrząsnęłam głową, żeby odgonić ją od siebie jak najszybciej. Co za chora wyobraźnia.
Po koncercie poszłyśmy do kawiarni. Gdy zawiesiłyśmy nasze kurtki na oparciach krzeseł, Ally przytuliła mnie mocno.
- Kocham cię, jesteś najlepszą przyjaciółką. Nigdy nawet nie marzyłam, że mogłabym spotkać kogoś tak cudownego jak ty.
W dość jasnym pomieszczeniu zrobiło się jakieś zamieszanie, ale nie zwracałyśmy na to uwagi. Byłyśmy zbyt wzruszone swoimi wyznaniami. Nagle blond dziewczyna drgnęła i zaczęrpnęła łapczywie powietrza. W jej oczach zobaczyłam coś czego nigdy nie widziałam. Przerażenie.
Zdałam sobie sprawę, że sekundę temu usłyszałam jakiś huk. Ciało Ally wysunęło się z moich ramion i spadło na ziemię. Na jej jasnozielonej bluzce zobaczyłam krew.
- Powiedziałem "wszyscy na ziemię". Coś nie dotarło? - spytał ostro stojący naprzeciw mnie mężczyzna z rewolwerem w dłoniach
Stałam jak sparaliżowana. Gdzieś za jego obrzydliwą twarzą w lustrze odbijały się moje brązowe, szeroko otworzone oczy ze strachu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz